Używasz przestarzałej przeglądarki internetowej. Proszę zaktualizuj swoją przeglądarkę dla zapewnienia poprawnego wyświetlania strony.

Przejdź do treści
49149 wyświetlenia

Elf Nieuczek

Nauka to nuda. Tak kiedyś myślał nieuczek. Przybysze z dalekiego wschodu jednak zupełnie zmienili jego podejście.
Czytaj bajkę
Czas czytania 17min
Autor: Barbara Derlak

Witajcie moi mili. Dziś przygotowałem wam opowieść o Elfie Nieuczku. Był to, ech, urwis pierwszej wody, który kiedy tylko miał sposobność wywinąć się od nauki robił to natychmiast.

Nauki – spytacie? To elfy się uczą? Och ,moi drodzy. Elfy, oczywiście, są specjalistami w swoich dziedzinach, ale na moją brodę, technologia idzie do przodu! Raz na jakiś czas, nawet najmądrzejszy elf musi nauczyć się czegoś nowego. W przeciwnym razie każde dziecko co roku dostawałoby o - konia na biegunach. A w listach, dzieci proszą o różne wszak rzeczy: o elektryczną kolejkę, o świecącą w ciemności czapkę, o magnetyczną plastelinę i nową grę video. Dlatego częściej niż wam się wydaje elfy zapraszają do swojej wioski a to mędrców elektroniki, a to mistrzów obróbki drewna, aby ci podzielili się swoją wiedzą. Możecie być pewni, że kiedykolwiek to się nie dzieje Elfa Nieuczka już dawno z nami nie ma. Kic kic i chowa się w lesie, włóczy się to tu czy tam a potem... jedyne co potrafi to zawiązać sznurowadła. Pewnego dnia jednak Nieuczek polubił naukę. A było to wtedy, gdy do naszej wioski przybyli mistrzowie z Dalekiego Wschodu... Posłuchajcie.

  • – Tututuru! - zabrzmiał róg obwieszczający przybycie gości. Elfy powyskakiwały z łóżek przeciągnęły się i wybiegły przed domy z zeszytami pod pachą. A tam? Jaki widok! Na samym środku wioski, na wysokich tronach siedzieli Wielka Mistrzyni Liczb i Wielki Mistrz Kolorów. Mieli na sobie piękne szaty sięgające do ziemi, złote korony i przepiękne pierścienie. Wokół nich siedziała królewska świta, dwórki i pazie w fantazyjnych kapeluszach, a na podeście - na znak - czekała orkiestra dęta. Na placu zaś piętrzyły się księgi, arkusze papieru, tablice, słoje z farbami i skrzynie pełne różności.

    Mistrzyni i Mistrz unieśli nagle dłonie. Gwar ucichł. Oj nie byli to tacy zwyczajni goście. Poruszali się powoli, dostojnie, niczym w tańcu. Tablice na ich polecenie same zapisywały się niewidzialną kredą, a fiolki z kolorowymi farbami fruwały pod niebo dokonując niezwykłych akrobacji. Zafascynowane elfy oglądały to z otwartymi buziami.

    – A teraz mili przyjaciele. - mówił Mistrz Kolorów - spójrzcie co wydarzy się, gdy zmieszamy te oto farby.

    I nagle żółta i niebieska farba wypełzły niczym śmieszne smoki ze swoich słoików. Obydwie na czarodziejski gest mistrza uniosły się w powietrzu, by tam zespolić się w jedną zieloną kulę. - Niebieska i żółta farba dają nam kolor zielony – obwieścił mistrz, a elfy nagrodziwszy sztuczkę brawami, zanotowały tę informację w zeszytach.

    I wówczas ktoś niepostrzeżenie się wymknął. Wiecie kto to był prawda? Owszem. Nieuczek. Tak jak zawsze tak i teraz. Uciekł do lasu i rozpoczął swoje leniwe wagary pogwizdując pod nosem.

    Nie będę sobie głowy
    zawracał dziś nauką
    ja wolę ot zagwizdać
    i się podrapać w ucho
    ja wolę swoim nogom
    pozwolić na wędrówkę
    bo życie na naukę
    za krótkie jest! Za krótkie!

    I poszedł. Spod nóg unosił się piękny dźwięk kruszących się liści i igliwia, gdyż była to jesień. A wiatr gładził nieuczesane włosy wagarowicza.

    Nagle dziwna rzecz dobiegła uszu Nieuczka. Jakby melodia z Dalekiego Wschodu. Wiatr musnął go w ucho i nagle stanęli przed nim... Nie może być! Wielka Mistrzyni Liczb i Wielki Mistrz Kolorów!

    – Co? Jak to jest możliwe? Przecież, państwo są teraz … w wiosce elfów. - dukał przerażony Nieuczek.
    – Owszem, ale latami ćwiczyliśmy zdolność znajdowania się w dwóch miejscach naraz. Z sukcesem. - odparła oschle Mistrzyni - Cóż, jesteśmy z moim mężem zdania, że niemądrze jest opuszczać nasze lekcje. Postanowiliśmy cię odszukać i czegoś cię jednak nauczyć.
    – Ale ja – zaczął jąkać się Nieuczek. - Kiepsko mi idzie nauka.
    – Nie martw się – powiedział dobrotliwie Mistrz. - Jeden uczy się świetnie słysząc, inny widząc. Być może masz problemy z nauką, gdyż uczysz się w jeszcze inny sposób. Na przykład poprzez doświadczenie...
    – Dośwww...?
    – Tak – odparła Mistrzyni. Wydawała się dużo bardziej surowa niż jej mąż. - Dlatego w tym momencie zabieramy cię do naszej krainy liczb i kolorów. Na pewno nie będziesz się tam nudził.

    I w jednej sekundzie świat Nieuczka zawirował. Pomieszały mu się wszystkie słowa, kolory, litery i zapachy. Po chwili zaś, wraz z Mistrzami znalazł się w najpiękniejszej krainie, jaką kiedykolwiek widział.

    – Och, jak pięknie – powiedział rozglądając się wokół. - Czy tak jest na Dalekim Wschodzie?
    – Tak. Tak jest w Japonii – odpowiedział Mistrz pokazując mu kwitnące wiśnie i brzoskwinie. Nieuczek, od dziecka mieszkający w lesie, nie widział jeszcze tylu drzewek owocowych.
    – A teraz Nieuczku – powiedziała surowo Mistrzyni – ruszaj. Masz przed sobą tylko jeden dzień na pokonanie drogi na górę Fidżi. Jeżeli ci się nie uda... zostaniesz tu na zawsze!
    – Nie bój się – mrugnął do Nieuczka Mistrz. - Mistrzyni uwielbia straszyć wagarowiczów, ale w gruncie rzeczy jest przemiłą osóbką.

    Po czym obydwoje: Mistrzyni Liczb i Mistrz Kolorów zamienili się w różową mgłę i znikli. Nieuczek zaś ruszył przed siebie, pomiędzy kwitnącymi na biało drzewami wiśni.

    Nie uszedł paru kroków gdy na jego drodze pojawiła się śliczna dziewczynka. Miała na sobie tradycyjny japoński stój – kimono i okrągłą buzię, po której leciały łzy.

    – Co się stało dziewczynko, kim jesteś? - spytał Nieuczek.
    – Witaj elfie, jestem Rika. Niosłam swoim trzem laleczkom kosz brzoskwiń, ale potknęłam się i owoce potoczyły się po drodze. Muszę je pozbierać i to koniecznie wszystkie. Laleczki pogniewają się na mnie, gdy jedna dostanie mniej brzoskwiń niż reszta.

    Nieuczek rzucił się do pomocy. Jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że było to pierwsze zadanie, jakie przygotowała dla niego Mistrzyni Liczb.

    – Ile ich było Riko?
    – Laleczek? Trzy. Brzoskwiń, nie pamiętam.... Na pewno mniej niż dziesięć.

    Nieuczek powoli odnajdywał owoce i tak oto głośno liczył:

    – Jedna, dwie, trzy, cztery, pięć? Czy było ich pięć? - spytał.
    – A czy pięć brzoskwiń zdołam rozdać tak, aby każda z laleczek miała tyle samo owoców? Nie chcę, by moje lale się rozzłościły.

    Nieuczek przystanął. Wyobraził sobie trzy laleczki Riki i pomyślał:

    – Jeśli pierwsza lala dostanie dwie brzoskwinie, druga dwie, to trzeciej zostanie tylko jedna! Zatem „pięć” to nie jest dobra odpowiedź! Szukam dalej! O, tam leżą jeszcze dwie brzoskwinie, razem siedem.

    A czy wy wiecie ile brzoskwiń zgubiła Rika?

    Bo nie pięć, nie sześć.

    Mniej niż dziesięć.

    Tyle, aby każda laleczka miała brzoskwiń po równo.

    Siedem? Osiem?

    – Wiem! - krzyknął wreszcie Nieuczek znalazłszy dziewięć brzoskwiń. - Spójrz Riko.

    Tu chwycił patyk i narysował na ziemi... trzy laleczki. Przy pierwszym rysunku położył trzy brzoskwinie, przy drugim trzy i przy trzecim... - Widzisz Riko? Też trzy! Odpowiedzią na twoją zagadkę jest dziewięć! Mniej niż dziesięć, i tyle, aby każda laleczka miała brzoskwiń po równo. I te dziewięć brzoskwiń właśnie ci ofiaruję. Podzielisz je bez problemu pomiędzy trzy laleczki. Każda z nich dostanie trzy owoce.

    – Dziękuję, Nieuczku, jesteś bardzo mądry jak na wagarowicza – zaśmiała się serdecznie Rika i pocałowała elfa w policzek. A następnie znikła rozpływając się w różowej mgiełce.
    – Czy mi się to śni? Nikt mi nigdy nie powiedział, że jestem mądry, ale podoba mi się to! - powiedział do siebie Nieuczek. - I nikt mnie jeszcze nie pocałował – tu zawstydził się i uśmiechnął szeroko na wspomnienie Riki.

    Ruszył dalej. Płatki wiśni opadały na jego twarz. To było bardzo przyjemne.

    – Podoba ci się tu? – usłyszał nagle głos.
    – Tak, bardzo – odpowiedział Nieuczek odwracając się. Jego oczom ukazał się niezwykły wojownik. Miał skośne oczy, a przy pasie – katanę, japoński miecz.
    – Wiśnia to po japońsku sakura – odpowiedział mężczyzna. - A ja jestem Takashi, samuraj. Moje imię oznacza „ten, który opiekuje się starszymi”. Hai!
    – Witaj Takashi. Ja nazywam się Nieuczek i moje imię oznacza... - tu elf zawiesił smutno głos.
    – Nic nie się martw Nieuczku. Nawet ja w młodości wolałem wędrować po górach niż uczyć się liczyć.
    – Naprawdę?
    – Tak.
    – Czy ten miecz... Używasz go do walki?
    – Och nie – zaśmiał się Takashi. - Kiedyś owszem, ale gdy zaciąłem się w palec, postanowiłem inaczej go używać. Jestem mistrzem sushi. Kroję moim mieczem ryby i warzywa a następnie zawijam je w ryż i suszone wodorosty, aby potem zjeść ze smakiem. Omnomnom. Hai!
    – Czy mógłbym spróbować? Trochę już zgłodniałem.
    – Niestety, to niemożliwe. Jestem w wielkiej biedzie a... a może ty mi pomożesz?
    – Co takiego?
    – Przygotowywałem sushi dla moich czterech gości, którzy odwiedzą mnie w porze kolacji. Nagle sfrunął tu wielki Żuraw i porwał mi kilka kawałeczków ryby.
    – Och, a ile miałeś kawałków ryby na początku?
    – Dwanaście!
    – A teraz? Pozwól, że policzę – dwa, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem. A to żarłoczne ptaszysko! Było dwanaście, a zostało ci osiem.
    – Ile zatem kawałków ryby porwał żuraw? - spytał Takashi.
    – Poczekaj. Dwanaście minus osiem.... Pozwól, że użyję do tego twoich marchewek.

    Tu Nieuczek chwycił dwanaście marchewek. Z nich odłożył na bok osiem – tyle ile zostało kawałków ryby. Policzył to co zostało... Jeden, dwa, trzy, cztery! Cztery! Tak, żuraw porwał cztery kawałki ryby!

    – A to niecne ziółko! I jak ja teraz nakarmię tym co zostało, czyli ośmioma kawałkami ryby czterech gości?

    Nieuczek zastanowił się głęboko, po czym chwycił patyk i zaczął rysować po ziemi.

    Narysował gości: pierwszego, drugiego, trzeciego i czwartego. Czwarty wyglądał jak Rika. Po czym poniżej dorysował osiem kawałków ryby i strzałką połączył je z narysowanymi gośćmi. Ten kawałek dla pierwszego gościa, ten dla drugiego, ten dla trzeciego, ten dla czwartego. I ten znów dla pierwszego, ten dla drugiego, ten dla trzeciego i ostatni dla czwartego. Osiem kawałków dla czterech gości czyli po dwa dla każdego. Takashi! Już wiem! Każdemu możesz ofiarować po dwa kawałki ryby.

    – Brawo! - klasnął w ręce Takashi. - Hai! - dodał jeszcze zadowolony, choć do końca nie było wiadomo co to znaczy. - A jeśli nadal będą głodni?
    – To zawsze można ich dokarmić marchewkami – mówił Nieuczek, ale samuraj już tego nie słyszał. Powoli rozmywał się w różowej mgle.

    - Cóż – szepnął do siebie Nieuczek. - Wygląda na to, że było to kolejne zadanie na mojej drodze. Pomyślnie rozwiązane. A teraz, w drogę, bo nie zamierzam podpaść surowej Mistrzyni Liczb!

    I poszedł. Gora Fidżi była już bardzo blisko. Lecz gdy Nieuczek zbliżył się do jej podnóża, usłyszał za sobą szloch. Odwrócił się. Była to małpa, cała od stóp do głów umorusana farbami. Przed nią leżały słoiczki z rozmaitymi kolorami, a przed nią, biały lampion gotowy do pomalowania.

    – Jak mogę ci pomóc – zlitował się nad płaczącą małpą Nieuczek.
    – Przygotowuję właśnie lampion na Kanto Matsuri. - odparła małpa ocierając łzy.
    – Kanto Matsuri?
    – Tak, japońskie święto lampionów. Mój lampion ma być zielony. To kolor zdrowia i szczęścia. Tak mówią Japończycy. Ale cóż, nie mam zielonej farby – i małpa rozkleiła się ponownie.
    – Nie martw się – pogładził ją po plecach Nieuczek. - Na pewno jest jakiś sposób, aby pomalować twój lampion na zielono.

    Nieuczek zbliżył się do farb. W słoiczkach były następujące barwy: niebieska, czerwona, czarna, biała i żółta.

    – Cóż, nie ma zielonej masz rację. - pomarkotniał.
    – Ajajaj. Nie da się nic z tym zrobić? - spytała z nadzieją małpa.

    Nieuczek stanął zdezorientowany. Nic nie przychodziło mu do głowy. Spodziewał się kolejnej zagadki matematycznej. Wszak Mistrzyni Liczb lubi zadawać trudne zadania wagarowiczom. Tymczasem sprawa lampionu wydała mu się zupełnie inną parą kaloszy.

    – Dasz radę, Nieuczku, rusz tylko głową – usłyszał elf niespodziewanie i rozpoznał ten głos. To Mistrz Kolorów, który od początku wędrówki bardzo go wspierał.
    – Na moją czapeczkę! - krzyknął Nieuczek nagle. - Mam! Tuż przed moją ucieczką na wagary Mistrz pokazał nam sztuczkę – zwrócił się do małpy. - Ze słoika wyszły dwie farby i gdy zmieszały się w powietrzu, dało to zupełnie nowy kolor. Och małpko! Musimy zmieszać dwa kolory!
    – Tak? Które?
    – Nie wiem, czerwony z białym? - tu Nieuczek wymieszał je na kawałku drewna. - Ech nie, wyszedł różowy
    – Może żółty z czerwonym? - zapiszczała podekscytowana małpa i zabrała się do mieszania. - Ech, pomarańczowy.
    – Niebieski z czerwonym! - zawołał nieugięty Nieuczek. - Ech... fiolet.
    – Czarny z czerwony! - wrzasnęła małpa. - Ech.. brązowy.
    – Niebieski z żółtym? - spytał elf.
    – Niebieski z żółtym? - powtórzyła małpa.

    I obydwoje pełni energii wymieszali obydwie farby. Nie uwierzycie... Wyszedł im kolor... zielony!

    – Brawo brawo Nieuczku – krzyczała małpa podskakując na ogonie.
    – Teraz możesz pomalować swój lampion – mówił do niej Nieuczek, ale za chwilę po małpie, lampie i farbach nie było ani śladu.

    I kiedy Nieuczek postanowił wdrapać się ostatecznie na górę Fidżi, spostrzegł, że góry też nie ma. Że nie ma już kwitnących wiśni. Ani różowego dywanu pod stopami. Ani zapachu brzoskwiń, ani japońskiej muzyki niesionej przez wiatr.

    Znów był w lesie, a przed nim stali Wielka Mistrzyni Liczb i Wielki Mistrz Kolorów.

    – Gratulujemy nasz mały wagarowiczu – zaczęła oschle Mistrzyni.
    – Wiedziałem, że sobie poradzisz – dodał uśmiechnięty Mistrz.
    – A teraz wracaj do wioski, bo jeszcze ominie cię najlepszy moment naszej lekcji.
    – To.. to.. wy nadal tam jesteście?
    – Tak. Umiejętność bycia w dwóch miejscach naraz ćwiczy się bardzo długo. Ale to da się zrobić. – powiedziała Mistrzyni i wraz z Mistrzem powoli rozpłynęli się w powietrzu.

    Nieuczek co sił w nogach pognał do wioski. Rzeczywiście Mistrz i Mistrzyni byli w wiosce i powoli kończyli swoją lekcję. Zapadł zmrok. Elfy umiały już doskonale liczyć i mieszać barwniki. A Mistrz i Mistrzyni w nagrodę za skupienie pokazali elfom najpiękniejszy pokaz fajerwerków, jaki możecie sobie wyobrazić.

    Co było dalej? Mistrzowie wrócili na Daleki Wschód; elfy, bogate o nową wiedzę do pracy, a bohater naszej opowieści, mały wagarowicz zaczął bardziej przykładać się do nauki. Wiedział już, że najlepiej uczy mu się przez doświadczenie, wobec czego spędzał godziny na mieszaniu kolorów i liczeniu marchewek, ziarenek ryżu, igiełek sosny. Dodawał, odejmował, dzielił i mnożył. A gdy umęczony zasypiał śniła mu się kraina kwitnącej wiśni, gdzie pomagał małpie, samurajowi i pięknej Rice.

    To koniec naszej opowieści. Pamiętajcie, uciekanie od obowiązków i nauki to nie jest najlepsze wyjście. O główkę trzeba dbać, tak jak o własne zdrowie. Żeby się rozwijała, więcej pamiętała i potrafiła coraz lepiej liczyć i rozwiązywać zagadki. Będziecie się pilnie uczyć? Mogę na was liczyć? To wspaniale!

    Śpijcie teraz dobrze. A żegnam się z wami po japońsku, sayonara! Domo arigato!

  • Koniec
    Głosy:
    Komentarze (114):
    Super jest ta bajka
    Fajne bajeczki zabawne i mądre?
    Bardzo mądre o ładne bajeczki ?
    Swietna ,madra bajeczka?‍?
    Super bajki, mój synek zawsze zasypia szczęśliwy ♥️

    Spraw jeszcze więcej radości!

    Pierwsze w Polsce spersonalizowane bajki przygotowane specjalnie dla Twojego dziecka

    Dzisiaj w nowej cenie!
    Już od 39,99zł43,99zł
    • Dodaj imię i zdjęcia do swojej bajki lub piosenki
    • Przekaz wychowawczy dla Twojego dziecka
    • Kupuj bezpiecznie, masz 180 dni na zwrot

    Super zabawa dla nas i naszych dzieciaków, Elfi(y) górą;)!

    Kacper Wojda
    Rozpocznij180 dni na zwrot

    Bajki do czytania dla dzieci

    Bajki z morałem do czytania na dobranoc i na dzień dobry pomogą Ci w kreatywny sposób dostosowany do potrzeb i możliwości dziecka poruszyć problem, z którym zmaga się maluch. Dzięki walorom edukacyjnym w każdej z bajek jeden z elfów wskaże rozwiązanie problemu, które dziecko będzie mogło z łatwością przyswoić i zaadaptować. Bajki do czytania są dostępne bez ograniczeń i całkowicie za darmo - mogą być czytane na każdym urządzeniu z wyświetlaczem. Już teraz możecie wspólnie przenieść się do krainy elfów – magicznego świata pełnego latających prezentów i domków z czekolady! Przedstaw dziecku nowych elfich przyjaciół, którzy pokażą jak z łatwością uporać się z bałaganem w pokoju, leniuchowaniem, czy też nadmiernym podjadaniem słodyczy przed obiadem. Pamiętasz, kiedy to Ty siedziałe(a)ś razem z rodzicami i wspólnie czytaliście bajki? Dzięki bajkom Elfi możesz stworzyć nową tradycję w Twoim domu – tradycję wspólnego spędzania czasu i rozmów w przyjemnej, domowej atmosferze. Elfy wyruszają w nieznane! Dołączcie do nich wraz z dzieckiem i odkrywajcie razem wspaniałe, baśniowe krainy pełne nieoczekiwanych gości! Zachęcamy gorąco do zapoznania się z opiniami naszych Klientów – jeśli nadal nie jesteś zdecydowany(a), która z bajek byłaby najbardziej odpowiadająca potrzebom Twojego malucha, zerknij właśnie tam. Czekamy również na Twoją opinię i służymy pomocą w wyborze bajek. Zapraszamy!

    Ta strona wykorzystuje pliki cookie Więcej›. Korzystanie z serwisu oznacza zgodę na ich zapis na tym urządzeniu. Możesz to zmienić w swojej przeglądarce.